– Giełda jest barometrem gospodarki i stanu państwa. W momencie, gdy dochodzi w Polsce do łamania konstytucji, to giełda oddaje te nastroje i idealnie pokazuje to, co dzieje się w ostatnim czasie w polskiej polityce – mówi Przemysław Smoliński, analityk DM PKO BP.
Zamiast grudniowego „rajdu Świętego Mikołaja”, czyli wzrostów giełdowych indeksów przed Sylwestrem, aby zarządzający mogli pokazać jak najlepsze wyniki na koniec roku, nasza giełda notuje największe spadki w Europie. Indeks dwudziestu największych spółek WIG20 przebił psychologiczny poziom 1800 pkt. i w południe tracił już 2,2 proc. To najniższy poziom od pierwszej połowy 2009 r. Mocno na minusie są np. Bogdanka (6,5 proc.), PZU (4,9 proc.) i PKO BP (4,2 proc.).
Pozostałe indeksy, w których tak dużego udziału nie mają spółki z udziałem skarbu państwa nie notują tak dużych spadków. Indeks WIG, który uwzględnia wyceny wszystkich spółek spada 1,8 proc., a indeks małych i średnich spółek mWIG40 – 1 proc. Giełdzie przede wszystkim ciążą spadki dużych firm, w których kluczowym akcjonariuszem jest państwo.
Z czego wynika słabość GPW?
Prezydent Andrzej Duda postanowił nie wykonywać wyroku Trybunału Konstytucyjnego ws. zaprzysiężenia trzech sędziów wybranych w poprzedniej kadencji parlamentu. Uznał wybór sędziów przez poprzedni Sejm za naruszenie demokracji.
Przemysław Smoliński, doświadczony analityk domu maklerskiego PKO BP w rozmowie z PAP stwierdził, że czerwony kolor na giełdzie to efekt zawieruchy politycznej. – Giełda jest barometrem gospodarki i stanu państwa. W momencie gdy dochodzi w Polsce do łamania konstytucji, to giełda oddaje te nastroje i idealnie pokazuje to, co dzieje się w ostatnim czasie w polskiej polityce – mówi Smoliński. Jego zdaniem, na razie nie ma żadnego „światełka w tunelu, aby zaszły pozytywne zmiany na szczeblu ekipy rządzącej i tak samo na giełdzie”.
– Istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że indeks zejdzie do 1715 pkt. Jednak jest to taki poziom spadków, poniżej którego ruch świadczyłby, że dzieje się coś bardzo, bardzo złego w Polsce – uważa Smoliński.
– Nie zgadzam się z tym zdaniem – mówi Adam Ruciński, były członek Rady Giełdy, prezes firmy BTFG. – Zasada nadrzędna jest taka, że jak inwestorzy mogą zarobić, to inwestują bez względu jakie jest państwo i jakich ma rządzących – mówi Ruciński. – Oczywiście, wtedy ponoszą ryzyko pewnej nieprzewidywalności decyzji, ale się na to godzą – dodaje.
– W Polsce doszło do specyficznej sytuacji, w której ścierają się poglądy różnych ugrupowań politycznych. Partia rządząca ma pomysł na realizowanie obietnic gospodarczych, a specyfika polskiej giełdy jest taka, że największe państwowe spółki są notowane na GPW i mogą ponieść koszty tych pomysłów, stąd spadki banków czy spółek energetycznych – mówi Ruciński.
Jego zdaniem, aby ocenić stan giełdy powinniśmy spojrzeć na spółki mniejsze, które wcale nie notują tak dużych spadków.
źródło: Gazeta.pl
Autorzy: Bartosz Dudek i Krzysztof Hnatuśko